Góra jak stała tak stoi.
Czy tak ją sobie
wyobrażałem ? To niby TA góra, która malują dzieci jak maja 2 lata dwoma
ruchami kredki – raz w górę i raz w dół. Idealna, piękna, malownicza góra -
Matterhorn. Nazywana przez nas pieszczotliwie ,,matem”.
Stoi sobie samotnie rysując wyraźnie swój kształt –tak więc
można jej się przyjrzeć z bliska. Zarówno z Zermatt w Szwajcarii, jak tuż po
wysiadce z kolejki (za 170 zł !!!) albo
tuż ze schroniska na Matterhornie. Im bliżej stoi się tej góry tym wrażenie
jest większe. Ściany pionowe stają się jeszcze bardziej pionowe, małe
kamyki stają się wielkimi
kilkunastometrowymi głazami a grań z ostrej wydaje się być żyletą którą można
się normalnie golić. W takich momentach myśli są tylko dwie: ,, ale piękna
góra” a druga myśl ,, kur.. będzie przej … ” Jak to ktoś mądry napisali w
Wikipedii ,, ma odstraszający wygląd”. Siedząc pod szczytem gapiąc się i gapiąc w przed dzień wejścia
huśtawka nastrojów gwarantowana. To raz jestem pełen nadziei ,, jak się już
wbiję w tę ścianę to na pewno dam radę – przecież inni dają” albo ,,na pewno
nie może być aż tak trudno jak wygląda, przecież tam wchodzą setki ludzi -
babcie i dziadkowie – to prawie jak na
Giewont u nas”. A po chwili przewijają mi się przez głowę setki relacji opisów albo filmów z YouTuba. I
już nie ma tak kolorowo. I przychodzi lęk … i strach.