wtorek, 23 kwietnia 2013

Ski-Tury: Masyw Śnieżnika - 2012

Przygoda rozpoczyna się z pod leśniczówki w Międzygórzu. Zakładamy narty i foki – jesteśmy już przecież na szlaku. Idziemy na lekko (nie licząc kilku browarów i 0,5 l wódki) pod górę w kierunku Schroniska pod Śnieżnikiem. Droga szeroka, prowadzi malowniczo przez las by po chwili skręcić w lewo i dalej już wąską ścieżka. Szlak przetarty tylko przez skuter śnieżny – nie polecam się pchać szlakiem czerwonym prosto do schroniska tylko duktami leśnymi.
Dla skiturowców szybciej i niewątpliwie przyjemniej. Do schroniska ,,Pod Śnieżnikiem” docieramy po ok. 2 godzinach i trafiamy na fajny zachód słońca. Wieczorkiem szybko z Tomaszem obrabiamy po browcu, jemy kolację a całość zalewamy pół litrem wódki. Tak przygotowani kładziemy się do łóżka – kiedy przyszedł sen … ? nie wiadomo Ranek niestety nie należał do najpiękniejszych w moim życiu. Może z powodu dziwnej suchości w gardle albo mgły i mrozu. Trudno jest jak jest trzeba napier… nie jesteśmy tu przecież dla przyjemności. Na szczęście towarzyszy nam starszy jegomość (75 lat) który to masyw Śnieżnika zna jak własną kieszeń.
Po śniadaniu ruszamy w trójkę starym jeszcze poniemieckim szlakiem. Ledwie widoczny dukt prowadzi przez głęboki, nieprzetarty śnieg, pomiędzy karłowatymi świerkami przysypanymi śniegiem. Na szczyt docieramy w śnieżycy i bardzo silnym wietrze. Z trudem ściągamy foki i przygotowujemy się do zjazdu. Prawdę powiedziawszy to nie widziałem za wiele w goglach które szybko zaszły mi szronem, który co chwila musiałem wycierać. Sam zjazd początkowo prowadził po bardzo zmrożonym i wywianym śniegu, dopiero po kilkuset metrach, dostaliśmy się na Polską stronę. Tu zaś zupełnie inaczej - niewieje jest nawet niezła pogoda a sam śnieg zmienił się nie do poznania. Z twardego betonu turujemy po świeżym puchu który miejscami sięga po pas. Jazda sprawia wielu niezapomnianych wrażeń – szczególnie jeśli się ryje gębą w zaspie a nartami na plecach. Po kilku godzinach zabawy która nas sporo nauczyła zjeżdżamy do schroniska. Tu szybkie małe piwko na uzupełnienie elektrolitów obiadek i zjeżdżamy tą samą trasa jaką jeszcze dzień wcześniej turowalismy. Zjazd bardzo długi trwał jakieś 45 minut. Po drodze mijamy jakiś piechurów którzy uciekają nam z drogi w popłochu – czasem narty nami rządziły ... Świetny dwu dniowy wypad.
Mistrzowskie miejsce dla chcących zgłębić tajniki turowania. Góra Śnieżnik oferuje z pewnością wiele alternatyw. Można turować granią z Czarnej Góry na szczyt i z powrotem. Do tego dla bardziej wymagających małe szaleństwo pomiędzy świerkami na samym śnieżniku – oczywiście czujnie bo to rezerwat przyrody i można spotkać się z małą ,,pokutą” ;)))

Tekst Tomasz Kurczyk, foto: Tomasz Kurczyk i Tomasz Swiniarski  




        
  

 
 

 

 

 

 

  

  

  

 
 

 

  

  

  

 




1 komentarz:

  1. Super. Właśnie taki wypad w nadchodzącym sezonie mi się marzy.

    OdpowiedzUsuń