czwartek, 25 kwietnia 2013

Skitury - Karkonosze - 03-04 luty 2013


… to se kurde pojeździłem, to se kurde …. echh.  Ale nie, zawsze tak jest. Człowiek chce żeby coś  tu fajnie było ale nie da się, normalnie się nie da. Ci kurde koledzy też uuu aaa jedziemy w Karkonosze na skitury brawo, brawo, ale żeby potem któryś coś kurde napisał jak było to kurde żaden, nic … kurde, słowem się nie odezwie. Tylko …  eee prześlij zdjęcia ze mną na maila. Normalnie się nie da, zawsze tak …

… a jest tyle rzeczy jakie można opisać i pięknie w słowa ubrać.

Od czego by tu zacząć???

 Może od tego że w Karkonoszach byliśmy już dwa razy. Raz na zakończenie sezonu 14 grudnia 2012 ekipą Józek, Tomek Ko, Tomek Sw, Tomek Ku. Oraz na otwarcie sezonu 2 lutego 2013 roku ekipą Tomasz Ko, Tomasz Sw, Tomasz Ku. Zarówno pierwszym jak i drugim razem wchodziliśmy tą sama trasą kierując się do Schroniska Samotnia. Tą sama bo sprawdzoną, łatwą a i szybką, bo po drodze. Pierwszym razem to spaliśmy przynajmniej w schronisku jak normalni ludzie, ciepło, sucho, bieżąca woda, stół, krzesła. Kibel, przy kiblu biały papier (albo szary już nie pamiętam) – normalnie Kultura przez duże,, K”. Za drugim to nie, mało ekstremalnie, kurde.  Trzeba kimać w namiocie na mrozie i to w namiocie dwuosobowym w trójkę. Kibel w krzonie, a w dupsko tak było zimno że zastanawiasz się czy nie narobić centralnie w gacie. No i w kuckach, wszystko co robisz to robisz w kuckach – jak jakiś małpolud. Topienie śniegu, gotowanie i wieczne niesnaski. A że to wrzątek za mało wrzący, a że za mało wrzątku w kubku, a w ogóle do dupy ten wrzątek bo ten śnieg który przez pół godziny topiłem jest z miejsca w którym sikałem.  Ale kurde zawsze tak jest. Zawsze dam się w coś takiego nabrać. Do schroniska może 2 km no może 3km ale nie, kurde śpimy twardo w namiocie. Prawie jak na Mont Evereście tylko że nie na 8000 ale na 800m.

A warunki narciarskie ??? Za pierwszym razem to narty tak porysowałem że aż szły iskry – a pisali na forach ,,panie! śnieg prima sort, po pachy – idealny warun”. Natomiast za drugim prawie bym dostał 10 000 koron mandatu za jeżdżenie poza trasa od Czecha. Jakby tego było mało zgubiłem talerzyk w jednym kijku i jeździłem jak ostatni pokemon. Śniegu w ogóle było mało a jak był to zmrożony, gówniany i wywiany.
Jedyny plus całości jest pewnie to, że foty wyszły jako tako – oczywiście moje bo inni jak robią to bez nóg a w najgorszym wypadku bez głowy . Że, znowu pokosztowałem  i zasmakowałem ognistego rumu z colą który najlepiej smakuje w namiocie na -10 stopniach. Nawdychałem się świeżego mroźnego górskiego powietrza. A przede wszystkim mile spędziłem czas z kolegami – czy to na nartach, czy w namiocie czy w schronisku. Dzięki takim wyjazdom w góry można świat przeżywać bardziej intensywnie .


tekst: T. Kurczyk, foty: qnfi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz